Zarówno Monika Olejnik, jak i inne zniesławione przez TVP osoby, często od kilku lat czekają na przeprosiny rządowego nadawcy. Bezskutecznie — Telewizja rządowa lekceważy prawomocny i wykonalny wyrok sądu. To właśnie pokazuje, że TVP ma poczucie całkowitej bezkarności. Do tego to całkowite naruszenie wolności słowa i prawa do informacji. A to wartości konstytucyjne — mówi Onetowi mec. ŚlusarekPodkreśla, że wspólnie ze swoimi klientami wszczął wobec TVP postępowanie egzekucyjne, które zmusić ma rządową telewizję do wykonania wyroków sądów, czyli opublikowania przeprosin — Problem w tym, że w międzyczasie władza zmieniła kodeks cywilny tak, że szansa na realne zadośćuczynienie w postaci przeprosin stała się fikcją. Mówię tu o lex Kaczyński. Przepisie niezgodnym z konstytucją — podkreśla mec. Ślusarek
Magda Gałczyńska, Onet: Jest luty br. Monika Olejnik prawomocnie wygrywa z TVP sprawę o zarzuty rządowej telewizji sprzed pięciu lat. Wtedy to w programie „publicystycznym” w TVP Info — cudzysłów jest zamierzony, bo publicystyka z prawdziwego zdarzenia to już w TVP przeszłość — a także w „Wiadomościach” publiczny niegdyś nadawca twierdził, że kamienica, w której mieszka dziennikarka TVN, była powiązana ze złodziejską reprywatyzacją. Sąd uznaje to za całkowitą nieprawdę i nakazuje zapłatę dziennikarce zadośćuczynienie, wpłatę na cele charytatywne, a także, a może przede wszystkim, wyemitowanie w programie TVP i TVP Info przeprosin, które przez tydzień mają wisieć też na stronie internetowej stacji. I co?
Mec. Maciej Ślusarek, pełnomocnik m.in. Moniki Olejnik: I nic, przeprosin do dziś nie ma. Owszem, TVP zapłaciła zadośćuczynienie i wpłaciła nakazane przez sąd kwoty na cele społeczne, ale, co oczywiste, głównym celem tego procesu było uzyskanie przeprosin. Takich, które dotrą do wszystkich tych widzów, których rządowa telewizja w swoich programach wprowadziła w błąd, zniesławiając redaktor Olejnik. A więc — zgodnie z uzyskanym przeze mnie wyrokiem polskiego sądu — te przeprosiny powinny ukazać się dokładnie tam, gdzie wcześniej emitowano kłamliwe materiały na temat mojej klientki. Nic takiego nie nastąpiło.
I co z tym robicie?
Wszczęliśmy procedurą egzekucyjną. Samo w sobie chyba jest to bez precedensu. Wniosek zmierza do zmuszenia TVP do wykonania wyroku. Bo dziś sytuacja wygląda tak, że telewizja rządowa lekceważy prawomocny i wykonalny wyrok sądu. To właśnie pokazuje, że TVP ma poczucie całkowitej bezkarności. Do tego całkowite naruszenie wolności słowa i prawa do informacji. Przypomnę — to normy konstytucyjne.
Ale co może teraz zrobić sąd? Swoje zrobił, wydał prawomocny wyrok.
Sąd może nakładać na TVP kolejne grzywny w postępowaniu egzekucyjnym, które ma na celu wymuszenie wykonania wyroku.
Grzywny… Cóż, TVP dostaje z naszych pieniędzy, z naszych podatków ponad dwa mld zł rocznie, i to od kilku lat. Co im tam te grzywny zaszkodzą?
Niby tak, ale sądy mogą te grzywny nakładać, aż do miliona złotych. Kiedyś musi zaboleć, tak myślę. Zresztą, red. Olejnik nie jest jedyną w takiej sytuacji.
Kto jeszcze?
O, to sprawa sprzed trzech lat, którą prowadzę razem z mec. Hanną Marcinkiewicz pro bono. Uchodźczyni z Czeczenii, Khedi Alieva, która doradza prezydent Gdańska w sprawie uchodźców, w 2021 r. wygrała prawomocnie proces z TVP, także o zniesławienie. Telewizja w 2016 r. wykorzystała jej wizerunek w ksenofobicznym i rasistowskim materiale, który miał zohydzić uchodźców. A ją przedstawiono jako jedną z tych, która tychże uchodźców rzekomo pomaga do Polski sprowadzać. Sąd w 2021 r. nakazał TVP zamieszczenie przeprosin. Do dziś się nie ukazały. Tu też walczymy w sądach o egzekucję tego wyroku, ale TVP jest jakby ponad prawem. To jest dość przerażające. A teraz dostali jeszcze kolejne narzędzie, żeby wyroki sądów lekceważyć.
„Lex Kaczyński jako licencja na bezkarność dla oszczerców”
To znaczy? Jakie narzędzie ma pozwolić lekceważyć wyroki sądów?
Cóż, może niezbyt precyzyjnie się wyraziłem. Nie chodzi o ich lekceważenie, ale doprowadzenie do niewykonywalności wyroków sądowych w postępowaniach cywilnych.
Czyli?
Chodzi o uchwalony niedawno przepis dotyczący przeprosin w postępowaniach cywilnych, powszechnie nazywany lex Kaczyński.
Zakładający, że strona naruszająca dobre imię prawomocnie zobowiązana do przeprosin, nie musi spełniać życzeń strony znieważonej co do formy przeprosin. Wystarczy, że sąd jedynie wymierzy mu grzywnę do 15 tys. zł — nie wyższą — oraz nakaże zamieszczenie przeprosin w Monitorze Sądowym i Gospodarczym. Czyli medium, do którego zagląda może promil obywateli. A raczej ułamek promila.
Dokładnie. Ten przepis jest ewidentnie niekonstytucyjny. Jego zastosowanie skutkuje tym, że podmiot zniesławiający, kłamiący na temat danej osoby nie ponosi praktycznie absolutnie żadnej odpowiedzialności. A po stronie obywatela, który został zniesławiony, powoduje, że on nie ma kompletnie żadnych szans na to, żeby sprawiedliwości stało się zadość.
Bo jeśli, przykładowo, TVP kłamie na czyjś temat w programie, który ogląda, powiedzmy, około 1 mln widzów, to aby go skutecznie przeprosić po wyroku sądu i zlikwidować skutek swoich kłamstw, powinna przeprosić w tymże samym programie tak, by ten sam 1 mln osób miał szanse to usłyszeć. Ale lex Kaczyński sprawia, że o przeprosinach, tych zamieszczonych w Monitorze Sądowym i Gospodarczym, może dowiedzieć się ile? Kilka osób? Kilkanaście? Pasjonatów czytania dzienników urzędowych. To gdzie tu równowaga i sprawiedliwość?
„Bez odważnych sędziów możemy się pakować na podróż w czasy komuny”
Co powinien zrobić sąd w trwającym wciąż postępowaniu egzekucyjnym w sprawie Moniki Olejnik, mającym na celu zmuszenie TVP do zamieszczenia tych nakazanych przez sąd przeprosin?
To pozornie proste. Sąd powinien zastosować tzw. rozproszoną kontrolę konstytucyjności. Czyli nie zważać na ustawę, która wprowadziła lex Kaczyński, a zastosować konstytucję wprost.
I narazić się na zarzuty dyscyplinarne oraz inne szykany? Taki byłby zapewne los sędziego, który by się tak wychylił, co jaskrawo pokazują doświadczenia ostatnich lat.
Niestety, tak. Ale proszę pamiętać, że odważnych sędziów jest wielu. Bez nich byłoby już po wymiarze sprawiedliwości. Bez nich nastałyby standardy jak z czasów komuny. Bo to są dokładnie takie standardy. Można rzucić dowolną obelgę, później, nawet gdy sprawę się przegra — przeprosin publikować nie trzeba. To nowe standardy praworządności. Postępowanie publicznej telewizji nie zaskakuje, można powiedzieć, że wzorują się na „partii-matce”, czyli na PiS.
To znaczy?
W maju br. Sąd Najwyższy oddalił kasację PiS od prawomocnego wyroku, który nakazywał partii przeproszenie na stronach PiS byłej dziennikarski TVP Justyny Śliwowskiej-Mróz. Reprezentujemy ją z Hanią Marcinkiewicz także pro bono. To właśnie jej wizerunek i fragment prowadzonego przez nią programu został wykorzystany w kampanii samorządowej PiS w 2018 r., żeby szczuć na uchodźców. Dziennikarka nie identyfikowała się i nie identyfikuje z żadną partią polityczną, a jej twarz nie może być użyta w polityce. Ale PiS to zrobił. I proces przegrał prawomocnie. Od maja br. przeprosiny dla red. Śliwowskiej-Mróz powinny wisieć przez miesiąc na stronach PiS. I myśli pani, że się tam pojawiły?
To było, jak rozumiem, pytanie retoryczne?
Jak najbardziej, przeprosin nie zamieszczono. Tu także wszczynamy postępowanie egzekucyjne, a sprawie przygląda się Helsińska Fundacja Praw Człowieka.
Któraś z tych spraw może trafić do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu? Bo w Polsce na sprawiedliwość szanse nie są chyba zbyt wielkie.
Tak. Jeśli sądy we wnioskach o egzekucję wyroku, nakazującą opublikowanie przeprosin naszych klientek nie zastosują rozproszonej kontroli konstytucyjności, zaś wnioski te oddalą, to wtedy my możemy wnieść skargę do ETPCz. Bo ewidentnie zostaną naruszone podstawowe prawa obywatelskie. Wszystko więc w rękach polskich sądów, w które ja wciąż wierzę.
Content retrieved from: https://wiadomosci.onet.pl/tylko-w-onecie/jak-tvp-lekcewazy-prawomocne-wyroki-sadow/103nhkn.